Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzę ja, czyli kotu z Warszawy. Mam przejechane 7071.15 kilometrów, głównie po asfalcie, bo od paru lat tenże jakoś bardziej mi pasuje. Dorosłem do tego chyba bo wcześniej to było nic tylko las, las, las... Jeżdżę z prędkością średnią 21.50 km/h i wcale się nie chwalę, bo i nie ma czym :) .
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kotu.bikestats.pl
  • DST 123.60km
  • Czas 05:43
  • VAVG 21.62km/h
  • VMAX 64.30km/h
  • Podjazdy 1260m
  • Sprzęt Czarny Stefan
  • Aktywność Jazda na rowerze

11.08.2012 Wokół Tatr - dzień 1

Sobota, 11 sierpnia 2012 · dodano: 14.08.2012 | Komentarze 0

Tytułem wstępu: jakieś 2 lata temu, podczas weekendowego wyjazdu narciarskiego na Słowację zrodził się w mojej głowie pomysł przejechania rowerem trasy prowadzącej dookoła Tatr. Na tamten moment stwierdziłem jednak że nie dam pewnie rady tego zrobić, że może pomyślę o tym na wiosnę...a później oczywiście pojawiły się inne koncepcje i tym samym inne wycieczki i wyprawki, a Tatry siedziały mi gdzieś tam z tyłu głowy, opatrzone adnotacją "mooooże kiedyś" ;) Było tak również z prozaicznego powodu - brak chęci do przejechania tej trasy wśród moich rowerowych znajomych. Samemu, jak stwierdziłem, pchać się tam nie chcę.
A w tym roku, kiedy napomknąłem o temacie mojemu kumplowi Tomkowi z Nowego Targu, okazało się że koncepcja mu się podoba :) kując żelazo póki gorące, ustaliliśmy termin i mimo pewnych problemów organizacyjnych zgodnie z planem dotarłem do NT w piątek wieczorem. Tomek do tego czasu pożyczył od kumpla rower trekkingowy odpowiedni na "asfaltową" pętlę - sam ma "górala", który jakkolwiek świetny w terenie, na szosie pewnie sprawdziłby się średnio.

W sobotę wstaliśmy około 5:30 - szybkie śniadanie, pakowanie sakw i ruszyliśmy.
Poranek przywitał nas temperaturą około 10st. C. i lekką mżawką, ale wierząc w to że będzie lepiej pedałowaliśmy w dość dobrym tempie drogą w stronę Bukowiny Tatrzańskiej i Jurgowa, po drodze robiąc drobne zakupy w jednym ze sklepów i rozgrzewając się odpowiednio na (na razie niezbyt długich, choć czasami dość ostrych) podjazdach. W Jurgowie mżawka "odpuściła", i choć poza tym nie rozpogadzało się ani trochę, to wystarczyło aby przyjemność z jazdy znacznie wzrosła :) Po przejechaniu mostu na Białce rozpoczęliśmy pierwszy większy podjazd, na razie dość łagodny. Po przekroczeniu granicy stromizna wzrosła znacząco, i pojawiły się pierwsze "agrafki", ale cały podjazd na Ždiarskie sedlo (Zdziarską przełęcz, 1081 m. npm) udało się bez dużego problemu podjechać, co dobrze rokowało na dalszą część wyprawy. Nagrodą za wysiłek był rewelacyjny, ponad dwunastokilometrowy zjazd, aż za miejscowość Ždiar. Tomek przy tej okazji wykombinował sposób na szybkie zjazdy pożyczonym trekkingiem, który był wyposażony w typowo "górskie" przełożenia, i pedałowanie powyżej prędkości 30 km\h mijało się na nim z celem - usiadł na sakwach, mając siodełko pod brzuchem ;) Dojechał tak do 62 km/h, a ja goniąc go dokręciłem do największej prędkości całego wyjazdu, 64,3 km/h. Widoków za specjalnych nie mięliśmy, ale coś tam było widać...

Za Ždiarem napotkaliśmy piękną ścieżkę rowerową, wykonaną w co najmniej niemieckich standardach, ale przejechaliśmy nią raptem paręset metrów - nasza trasa odbijała w prawo, w stronę Tatrzańskiej Łomnicy. Jako że mieliśmy motywację w postaci zaplanowanego przystanku na kawę w tej właśnie miejscowości, podjazd do niej poszedł nam bardzo dobrze, a że do samej Łomnicy droga wpada przyjemnym zjazdem to w ogóle była pełnia szczęścia:) Po wypiciu dobrej kawki ruszyliśmy dalej. Droga praktycznie cały czas wznosiła się, jednak na tyle łagodnie że ciągły podjazd nie zmasakrował nas (czego się szczerze mówiąc obawiałem), choć było kilka dość ciężkich odcinków. Na koniec jeszcze przez pomyłkę nawigacyjną dołożyliśmy sobie kilkadziesiąt metrów w pionie, podjeżdżając pod Nové Štrbské Pleso, i tym samym osiągając najwyższy punkt wyjazdu, 1309 m. npm.

Po pierwszym odcinku zjazdu (z powrotem do głównej drogi) zdecydowaliśmy się ubrać na siebie właściwie wszystko co mieliśmy - temperatura mocno spadła, a na dodatek zaczął siąpić deszcz. To trochę pomogło, ale tylko na chwilę - po kilkuset metrach wjechaliśmy w ścianę deszczu. Na szczęście kurtki nam nie przemokły, ale spodni przeciwdeszczowych nie mięliśmy, więc po krótkiej chwili od pasa w dół byliśmy mokrzy do nitki, włącznie z jeziorkami w butach. Przy zjeździe z prędkością przekraczającą często 40 km/h, bez możliwości rozgrzania się, przyjemność była średnia. Po jakimś czasie jednak zjazd wypłaszczył się trochę, prędkość spadła poniżej 30 km/h i można było trochę rozgrzać się, pedałując. W niesłabnącym deszczu i przy mocnych podmuchach przeciwnego wiatru przejechaliśmy przez Liptowski Hradok, a później dość uczęszczaną szosą do Liptowskiego Mikulasza. Tam znaleźliśmy w kolejności: pizzerię, nocleg pod dachem (mieliśmy namiot i śpiwory, ale w tych warunkach stwierdziliśmy że olewamy biwakowanie) i bar z dobrym piwem:)

Ogólnie biorąc - trasę tego dnia oceniam jako rewelacyjną (fajne podjazdy i dłuuuuugie zjazdy), i z potencjałem na niesamowite widoki po drodze. Gdyby jeszcze nie dopadł nas ten deszcz ten deszcz i przejmujące zimno na ostatnich 40 km trasy...no ale takie życie ;)

Fotek z tego dnia jest b. mało (pogoda), ale postaram się coś wybrać i wrzucić.




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa yznie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]